Mamy swoje legendy, piłkarzy, którzy przez wiele lat budowali swoją żółto-niebieską historię. Nazwisk nawet nie trzeba wymieniać. Ale są też tacy, którzy zagrali krócej, ale swoją postawą na boisku, jak i poza nim, też zajęli choć jeden folder w naszych sercach na zawsze. I taki jest On, król dobrego humoru, ale i walki wręcz, działonowy Arki, która płynęła do ekstraklasy. Ladies and gentleman – powraca Paweł Abbott!

No nie wraca do klubu, do Gdyni nie musi, bo tu mieszka, wraca medialnie, żeby trochę nas rozweselić w tych trudnych chwilach. Choć jak sam pisał na twitterze – może wrócić, ale kontrakt dwuletni, bo pierwszy rok mu słabo wychodzi :)

„Dziś podeślę ci fotki, bo będę w domu”
„Nie masz po co, obrobiłem ci chatę”
„Aha,a posprzątałeś chociaż?”
„Tak, ale odkurzacz też wyniosłem”
„Szkoda mi Alexa, ostatnia minuta, słupek, już ma chyba z cztery”
„Oj tak, szkoda, pech straszny. Ale to nie ma tak, że po trzech słupkach jest karny?”

Wywiad z Pawłem to nie jedna rozmowa nagrywana i spisywana, to setki wymienionych opinii. I czujesz się wtedy często jak uczestnik stand-upu. Zapraszam w takim razie na stand-up, ee znaczy wywiad. Szalony, niepoukładany, ale wierzę, że przez to bardziej naturalny. Paweł w mailu określił to jako najlepszy wywiad świata ;-).


Niko: Paweł - Dusiciel, jak śmiali się kibice po jednym z meczów. Jak to było z Klepczarkiem, bo to ów zawodnik stal się obiektem Twojego zainteresowania, niekoniecznie dla niego pozytywnego. Jeszcze w w korytarzu, podczas schodzenia do szatni miałeś zamiar sprawdzić siłę uścisku dłoni na jego szyi.

Paweł Abbott: Tak, ale zaczęło się wszystko na boisku. Ktoś z naszych dośrodkowywał, ale prosto w ręce bramkarza, więc pewnie Marcus, hahaha. Klepczarek mnie krył. Widziałem, że już nie mam szans dojście do piłki, więc odpuściłem i wtedy uderzył mnie w gardło. Zawsze lubiłem ostrą walkę z obrońcami i czasami oberwałem z łokcia albo korkami gdzieś po achillesach, ale moim zdaniem zrobił to celowo, dlatego trochę się zdenerwowałem, a że miałem Nalepkę za sobą,czułem się mocny;-).

Na murawie nie tylko duszenie, ale i bramki,i cieszynki po nich. Skąd się wzięła cieszynka z małpą?

Tak jakoś wyszło, kiedy wygłupialiśmy się w szatni, udawałem małpę. Widocznie chłopakom się spodobało, bo chcieli żebym taką cieszynkę zrobił jakby mi się udało kiedyś strzelić gola. A że się udało, to pojawiła się małpka.

Paweł wspominałeś mi kiedyś, że niezwykle ważna komunikacja na linii trener zawodnik. Jak to wyglądało w Polsce,a jak w Anglii?

Moim zdaniem komunikacja jest niezwykle ważna. Wiadomo, że jako piłkarz, najbardziej się denerwujesz kiedy zostajesz posadzony na ławkę. Oczywiste -  wszyscy chcą grać. Jak masz być posadzony na ławkę w Anglii, trener mówi ci wcześniej, wytłumaczy dlaczego. Wtedy masz więcej czasu żeby przetrawić to wszystko. Zrozumiałe, że każdy może zasiąść na ławce, ale jeżeli nie ruszy cię to, jest to ci obojętne, nie przeszkadza, to nie powinieneś grać w piłkę. W Polsce z kolei dowiadywałem się o tym, że siadam na ławce, dwie godziny przed meczem. Rozmawiałem kiedyś o tym z polskim trenerem, choć akurat nie moim żadnym. Powiedział, że nie będzie się zawodnikowi tłumaczył. Rozumiem - trener nie musi się tłumaczyć, ale na pewno pomoże to zawodnikowi, ogólnie całej drużynie. Czujesz, że jesteście razem. Trener – drużyna. W Huddersfield czasami w szatni po treningu wyłączaliśmy światło, całkowicie ciemno, nic nie widać i walczyliśmy na wałki, te do masowania, i czasami uczestniczył w tym ówczesny trener, Peter Jackson. W Polsce bardziej odczuwałem, że sztab trenerski osobno i drużyna osobno. Nikt z tego powodu nie będzie płakać, ale myślę, że ogólnie lepiej wyglądałoby to wszystko, jakby komunikacja była lepsza. Różnicę już widać na  meczach młodych piłkarzy. Niektórzy trenerzy drą się na dzieciaków, na boisko chcą wpaść jak dziecko przestrzeli lub straci piłkę. Aż trudno się na to patrzy czasami, jak dzieciak ma się rozwijać i mieć pewność siebie na boisku.

Boisz się ciemności? Pytam, bo po którymś meczu, jeszcze w 1 lidze, wracaliście weseli w autokarze i trochę dokazywaliście. Znudzeni już tym trenerzy wyłączyli wam światło, co wtedy powiedziałeś?

Dobrych szpiegów masz, haha. Wracaliśmy autokarem, a że po meczu ciężko zasnąć, trzeba jakoś czas umilić. Graliśmy w karty, śmiechy, głupoty jakieś, czyli taka prosta integracja zespołu, no i musiało być chyba za głośno bo nagle światła zostały wyłączone i koniec zabawy. Nic o tym, żeby ciszej zachowywać się, tylko od razu po złości zgaszone światła. Nie spodobało się nam to i okazaliśmy swoje niezadowolenie, nie pamiętam dokładnie co było powiedziane, ale na pewno nic mądrego. Ale pamiętam, jak „ktoś” nie chciał pozwolić im zasnąć i udawał  kozę (wg wiedzy redakcji „ktoś” też stwierdził, że ze strachu przed ciemnościami zesr... się na środku autokaru ;) W poniedziałek w szatni rozmowa wychowawcza (a tych było dużo, haha). Trener nie potrafił zrozumieć, jak może dorosły facet udawać kozę haha. Ciężko było powstrzymać się od śmiechu. Może zabrzmieć głupio, ale właśnie przez takie sytuacje mieliśmy bardzo fajną atmosferę. I o ile nie tęsknie za graniem w piłkę, to jednak czasy spędzone z drużyną w szatni, w autokarze, na jakiś wyjazdach, budzą we mnie tęsknotę.

Tomek Jarzębowski to Twój szwagier, pamiętamy ścinkę Jarzy z Sobim na murawie. Jak udało Ci się ich pogodzić?.

Jeszcze pracuję nad tym, haha. A tak poważnie -  jak rozmawiam z nimi, to podkreślają, że to już zamierzchła przeszłość  i nie mają do siebie żalu. Akurat z nimi jest tak, że mają podobne charaktery, nieustępliwe. Chcą za wszelką cenę wygrać. Jak przegrywają, to się wściekają i dlatego ścięli się wtedy na murawie. Mają swoje zdanie i trzymają się tego. Choć w Polsce mało trenerów lubią takich co mają swoje zdanie haha. Ale właśnie w chwilach, gdy „nie idzie”, to tacy wojownicy są potrzebni. Czasami umiejętności idą na bok i charakter jest bardzo ważny. Myślę, że tacy ludzie przydaliby się  Arce teraz. Jak jest źle, ktoś kto zmotywuje, krzyknie w szatni, jest niezbędny Tak, jak w finale Pucharu Polski, na murawie, Sobi zmotywował chłopaków. Adaś tak głową wymachiwał, że prawie mu odleciała hahaha. Dlatego niezrozumiałe jest dla mnie czemu Sobiemu nie zaoferowano jakiejś posady w Arce.

Stawałeś na murawie Huddersfield często. Czy ten jeden „postój” już w cywilkach, gdy całe trybuny śpiewały znany i u nas song, traktowałeś jako ukoronowanie swojej wcześniejszej gry tam, czy „jedynie” zaskoczenie?

Byłem bardzo mile zaskoczony. Po tylu latach wróciłem i fajnie, że pamiętali o mnie i jeszcze piosenkę zaśpiewali. Jako małolat marzyło mi się, żeby kiedyś kibice skandowali moje nazwisko. Fajnie, że ta piosenka trafiła do Polski też, może trochę z inną melodią, ale tak samo miło.

Oczywiste, że piłkarz musi się „prowadzić”. Fit-moda jest już od dawna rozpowszechniona, ale czy nie ma takiej potrzeby, aby czasami drużyna się spotkała, zaimprezowała, żeby faktycznie jeden „prowadził” drugiego?

Z mojego doświadczenia wiem, że takie spotkania pomagały. Można było wygarnąć to co leży na sercu, co komu nie pasuje. My zazwyczaj po meczach spotykaliśmy się na kolacji z rodzinami, posiedzieliśmy, wypiliśmy parę piwek, porozmawialiśmy o meczu, a że nie mieliśmy premii za mecze, umówiliśmy się z Prezesem, że  rachunek będzie pokrywał właśnie Prezes haha. Takie spotkania scalają drużynę. Nie mówię o jakimś melanżu, że wszyscy przy stole zasypiali. Parę piwek, bez przesady, na drugi dzień był rozruch. No i Prezes również był na kolacji,a takich kozaków nie było, żeby się mega schlać przy Prezesie/ Niestety chyba coraz rzadziej zdarzają się takie wypady przez tę modę fit właśnie. Nie wszyscy trenerzy też to tolerują, a moim zdaniem to jest błąd. Choć moda fit ma rację bytu w piłce bezapelacyjnie,niektórzy przesadzają. Odnoszę wrażenie, że u niektórych trenerów lepiej na badaniach wypaść niż na boisku. Kilka razy musiałem tłumaczyć z wyników badań haha - muszę rozwijać?

Masz do siebie dystans, jak się przechodzi przez te trudne początki. Pracowałeś na innych, goli jednak Twoich nie było, więc „obrywałeś” od kibiców, dopóki nie odpaliłeś. Trochę podobna sytuacja z Alexem Kolewem, przynajmniej jej pierwsza część.

Najbardziej pomagało mi to, że koledzy z drużyny doceniali moją pracę na boisku. To zawsze było dla mnie najważniejsze. Czułem się przez to potrzebny drużynie. Czasami trzeba poświęcić się dla zespołu żeby jako całość lepiej wyglądać niż jako jednostka. No i trener mnie wystawiał, więc widocznie robiłem to czego oczekiwał. Podobnie jak Kolew, jako typowa „9”, musiałem przepychać się z obrońcami, wyciągać ich, robiąc miejsce innym. Czasami nie zdążysz wbiec w pole karne i wykończyć akcję ponieważ, utrzymywałeś piłkę, wprowadziłeś kogoś, ale napędziłeś akcję i niestety zabraknie Cię w polu karnym. Dlatego mam nadzieję, że kibice jak i koledzy w szatni doceniają Alexa pracę. Nie jest łatwo kiedy schodzisz z boiska zmęczony, pokopany, wszystko boli i słyszysz, że bramkę słabo zagrałeś, bo nie strzeliłeś gola.

Michał Nalepa opowiadał mi, że Paweł Abbott to nie tylko żarty i wygłupy, ale i ciężka praca. Niejednokrotnie zostawaliście po treningu, aby jeszcze poćwiczyć.

Staraliśmy zostawać, ale nie zawsze można było. Często trenerzy wyganiali nas do szatni, mówiąc, że już koniec treningu. Ale jak się udało zostać to zazwyczaj trenowaliśmy strzały. W Anglii, praktycznie po każdym treningu, ofensywni gracze zostawali z trenerem, pokazywał, zalecał różne ćwiczenia, no i strzelaliśmy. Pamiętam swój pierwszy trening w Ruchu, po treningu zapytałem, czy mogę zostać postrzelać. Trener przekazał mi worek piłek i  poszedłem... sam na pustą bramkę strzelać. Zdarzało się też, że przed treningiem szliśmy „po kryjomu” na siłownię. Zresztą ja w ogóle uważam, że w Polsce trenuje się na pół gwizdka. Nie ma rywalizacji, wszystko tak na sztukę. A jak nie popracujesz na treningu, organizm nie wytrzyma na meczu. Jak nie pierwszym, to kolejnym.

Bojowe trio – Michał podskakuje, Ty wpadasz jako ochrona, a za Wami Sobi „zamiata” ;) Wiem, że tak było, ale to był plan, czy wychodziło na spontanie. Cel, jak w hokeju, podkręcenie ekipy, gdy mulili na murawie?

Coś w tym stylu, haha. Czasami, jak przeciwnik przeważał, trzeba było jakoś z rytmu go wybić. I w takich sytuacjach, gdy cała drużyna idzie za kolegę, podtrzymuje, podkręca się dobrą atmosferę. Czujemy, jesteśmy pewni, że zespół walczy za siebie nawzajem.

Chyba miałeś okazję rozmawiać z trenerem Smółką, o czym? Jak oceniasz obecną sytuację w Arce, murawa, trener itd. (rozmawialiśmy przed odejściem trenera Smółki – redakcja).

Murawa nie była najlepsza,delikatnie mówiąc. Nie  rozumiem tego, że zatrudnia się trenera, który lubi grać po ziemi, a nie posiada się takiej murawy, która to umożliwia. Mamy w Arce też paru zawodników, którzy lubią i potrafią grać po ziemi, kombinacyjnie. Widzieliśmy to jesienią, niestety po przerwie zimowej nie odpalili. Uważam jednak, że murawa miała duże znaczenie, nie chcę tłumaczyć chłopaków, ale złe boisko bardzo przeszkadza w grze dołem bardziej, niż czasem sobie wyobrażamy. Dobrze też, że Pan Prezydent zajął się tym tematem i będzie już wymieniona. Ale z drugiej strony trzeba dostosować się do warunków. Jak trener widzi jaka jest murawa, powinien zmodyfikować nieco styl, nie mam wcale na myśli „lagi na Abbotta” hahah. Trener nie może mieć tylko jednego sposobu, pomysłu na grę. A jak nie idzie, to laga i tyle. To za mało.

Pamiętam, że myślałeś o biznesie hotelarskim, hostelarskim. Jak tam z planami?

Wiadomo, w piłkę wiecznie nie można grać. Trzeba potem z czegoś żyć.  Jeszcze grając, ukierunkowałem się w stronę turystyki. Mam apartamenty w Sopocie, które wynajmuję. Z teściem przygotowujemy się do dużej inwestycji. Jesteśmy na etapie koncepcji budowy aparthotelu na działce w Dźwirzynie, więc jak będziesz szukał okazji, żeby zainwestować to zapraszam.

Haha, dziękuję, mogę zostać rzecznikiem prasowym aparthotelu. Pochwal się synem, oczywiście poza tym, że ma rozmiar stopy 45, ale tym też.

Haha. Największy plus - dostaję po nim buty. Gra w Arce U-14, jest też napastnikiem. Zdobywa sporo bramek, na razie dobrze mu idzie. Ale jeszcze bardzo daleka droga przed nim. Widzę, że ma podobny styl gry do mnie, nie wiem czy to dobrze haha.

Że jesteś fanem Arki to wiem, haha, a czemu The Reds?

Prosta odpowiedź, za małolata brat kibicował Liverpool, więc też zacząłem.

Jak Ci się podoba Witomino?

Witomino bardzo fajna dzielnica, podoba mi się. Jednak dojazd w godzinach 15-18 mnie denerwuje, trochę trzeba postać!

Jak wspominasz Sylwester na „dołku”?

Pff, wszędzie masz szpiegów, haha. No tak, dostałem kilka dni wolnego na Święta oraz Nowy Rok  z Preston. Wtedy przyleciałem do Polski i wylądowałem... na dołku, niewinnie zaznaczę - zresztą kibice wiedzą, jak to jest. Na szczęście wypuszczono mnie przed wylotem z powrotem, w klubie o niczym nie wiedzieli, więc rozeszło się po kościach.

Pytanie od kolegi - czy grywałeś w Championship Managera np. Preston i ile razy wygrałeś nimi Ligę Mistrzów?

Nie grałem w managera w ogóle, za to kiedyś w Fifę na PS. Ale odkąd syn mnie ogrywa to nie chcę mi się grać.

Bardzo lekko się ubierasz, nawet zimą t-shirt, kurtka i starczy. Nawyk z Anglii?

Tak, dokładnie. Od najmłodszych lat ubierałem się lekko. Ale rzadko choruję. W ogóle ciągle jest mi gorąco. Jak bym się za grubo ubierał, to miałbym meduzy pod pachami, jak mawiał trener Tarasiewicz, hihi.

Twój kontakt z mediami wspominasz... miło zapewne z racji sławetnego wywiadu z Darią Kabałą-Malarz i próśb kibiców Zawiszy wyrażanych w formie przyśpiewki, a poza tym?

Wtedy trudno było się skupić na pytaniach, poza tym czekałem aż spełni prośbę kibiców haha Jeśli chodzi o inne wrażenia, to nie mam żadnych złych, wiadomo raz gorzej pisali o mnie raz lepiej, ale nigdy nie miałem pretensji. W końcu to ich praca i piszą to, co widzą na meczu.

A może Ty obierzesz kierunek na media? Arkowcy.pl czekają ;)

No tak, wiadomo, że to topowy portal. Słyszałem też, że długa kolejka jest, mocni dziennikarze są, ciężko wygryźć. Choć z takimi pytaniami możesz nie przetrwać, uważaj na siebie, haha.

Rozmawiał: Niko